Kuba wpatrywał się w zegar zawieszony na
ścianie w salonie, z napięciem śledząc ruch srebrnych wskazówek na czarnej
tarczy. Kiedy większej z nich brakowało zaledwie kilku centymetrów do
pokonania, by zatrzymać się na pełnej godzinie, podniósł się bez słowa ze
swojego miejsca. Upewniwszy się, że pozostała przy stole rodzina była zbyt
zajęta zawartością swoich kieliszków i toczącą się dyskusją, by zwracać na
niego uwagę, wciągnął na siebie kurtkę i buty, po czym wyszedł z domu. Mroźne
nocne powietrze, które bezlitośnie zaatakowało go zaraz za drzwiami sprawiło,
że momentalnie zatęsknił za nagrzanym wnętrzem budynku. Wcisnął jednak tylko
dłonie w kieszenie i ruszył przez trawnik. Chciał jak najszybciej dotrzeć na
miejsce, więc niezmiernie irytowało go to, że musiał ostrożnie stawiać stopy,
aby w ciemności nie skręcić kostki na zmarzniętej ziemi i śliskich kamieniach
wytyczających ścieżkę. Ogródek przylegający do jego rodzinnego domu nie należał
do największych, a mimo to droga do altanki znajdującej się na jego drugim
końcu ciągnęła mu się w nieskończoność. Gdy wreszcie do niej dotarł i przysiadł
na skraju drewnianej ławeczki, westchnął z ulgą. Na ekranie smartfonu sprawdził
godzinę. Wciąż miał dwie minuty zapasu, a zatem nie pozostało mu nic innego,
jak cierpliwie czekać. A w tym był dobry.
Spędzał w ten sposób święta odkąd zginęła
jego starsza siostra. W momencie, w którym, po uroczystej kolacji i obdarowaniu
się prezentami, ze stołu znikały resztki wigilijnych dań, ustępując miejsca
alkoholowi, niezauważony wymykał się z domu, by choć na chwilę móc się z nią
spotkać. Za pierwszym razem, gdy ją ujrzał, myślał, że zwariował. Nigdy za
bardzo nie wierzył w duchy ani inne nadnaturalne brednie. No, może za wyjątkiem
tego jednego razu, kiedy to obejrzał horror tak straszny, że przez kilka nocy
nie potrafił spokojnie zasnąć… Z pewnością za to nie przypuszczał, że
kiedykolwiek ukaże mu się duch jego własnej siostry. Lecz tak się właśnie stało
i powtarzało się to co roku. Wbrew pozorom, wcale nie zamierzał z tego powodu
narzekać. Pojawiała się tylko na godzinę, zawsze w ten sam dzień, o tej samej
porze, ale i tak było to więcej, niż ośmielałby się prosić. Bo przecież jeszcze
do niedawna myślał, że stracił ją na zawsze.
Wciąż doskonale pamiętał ostatnie wspólne
święta. Był wtedy jeszcze dzieckiem, dopiero kończył podstawówkę. Julia była o
cztery lata starsza. Jako najmłodsi zawsze czuli się w jakiś sposób wykluczeni
podczas rodzinnych spotkań. Nie mogli brać udziału w tych poważnych dorosłych
rozmowach, gdyż po części zwyczajnie ich nudziły, a po części i tak nikt nie
brał na poważnie ich sporadycznego wkładu. Dlatego więc, gdy wyczerpywał się
zapas tematów, na które mogli się wypowiedzieć, a atmosfera przy stole ulegała
zmianie, odchodzili od niego, by zająć się własnymi sprawami. Tak było i tym
razem.
Obfity posiłek już dawno dobiegł końca, po
rozpakowanych prezentach pozostały jedynie porzucone strzępy opakowań, których
nikomu nie chciało się posprzątać, a z włączonego odtwarzacza sączyła się cicha,
świąteczna muzyka, zagłuszana toczącymi się rozmowami. Rodzeństwo siedziało na
miękkim dywanie, nieopodal migoczącej wszystkimi kolorami tęczy choinki, z
plecami opartymi o brzeg kanapy. Bez szczególnego zainteresowania obserwowało
starania ich matki i babki, próbujących powstrzymać pozostałych członków
rodziny od nieuchronnego zbaczania na niebezpieczne tematy dotyczące polityki,
religii i sportu.
Kuba westchnął ciężko i odłożył na bok
pudełko z wymarzoną grą komputerową, które do tej pory obracał bezmyślnie w
dłoniach.
— Te święta totalnie nie mają klimatu —
stwierdził z irytacją, krzyżując ramiona na klatce piersiowej jakby dąsał się
na cały świat. — Nawet nie ma śniegu.
— To prawda — odparła z żalem Julia.
Machinalnym ruchem przesuwała dłoń po grzbiecie kota, który obwąchiwał
najbliżej znajdującą się bombkę. Kuba przeczuwał, że pewnie jeszcze tej nocy
przyjdzie im zbierać jej potłuczone resztki.
Zerknął na siostrę i zagryzł wargi. Było
coś, co musiał jej powiedzieć. Z jednej strony nie chciał robić tego w święta,
żeby jeszcze bardziej nie psuć atmosfery, ale z drugiej strony czuł, że nie
powinien dłużej z tym zwlekać. Pomyślał o stojącym na jej biurku lśniącym,
czarnym pudełeczku, które zamierzała wręczyć swojemu chłopakowi w drugi dzień
świąt. Chłopakowi, którego on sam szczerze nie znosił i który wcale nie
zasłużył ani na taki prezent, ani na Julię. To tylko utwierdziło go w jego
przekonaniu.
— Wiesz, muszę ci coś powiedzieć —
wyrzucił z siebie szybko, zanim zdążył się rozmyślić. Zaczekał aż wzrok siostry
spoczął na nim, po czym kontynuował. — O Adamie.
W jednej chwili zaciekawienie malujące się
na jej twarzy ustąpiło miejsca zniecierpliwieniu. Julia aż nazbyt dobrze
wiedziała, co Kuba sądził o jej chłopaku i odwrotnie. Miała serdecznie dość ich
ciągłych sprzeczek i wyzwisk rzucanych przy każdej możliwej okazji, dlatego
nadzwyczaj rzadko zapraszała Adama do swojego domu. Wolała zminimalizować
szansę spotkania się tej dwójki.
— Co znowu? — zapytała, możliwe, że
ostrzejszym tonem niż zamierzała.
Opowiedział jej więc o tym, jak widział
Adama z jedną z jej koleżanek w dniu, w którym odwołał ich spotkanie z powodu
rzekomej wizyty u lekarza. Kuba zobaczył ich przypadkiem, gdy wracał z treningu
szkolnej drużyny piłkarskiej. Może nie zwróciłoby to jego szczególnej uwagi,
gdyby nie postanowili obściskiwać się na tyłach sali gimnastycznej, niemal tuż
pod jego nosem. Sytuacja ta miała miejsce co prawda dwa tygodnie wcześniej, ale
Kuba przez cały ten czas nie wiedział, jak przekazać wieści siostrze, która nie
dostrzegała w swoim chłopaku żadnych wad. Jasne, karciła go czasami, gdy
naśmiewał się przy niej z Kuby, ale była zupełnie ślepa na to, jak okropnie
traktował ją samą. W przeciwieństwie do Kuby, który odnotowywał każdą obelgę, każde
krzywe spojrzenie kierowane w jej stronę. Poza tym, nie znosił jego arogancji,
pewności siebie i tego, że zawsze mu dogryzał, śmiejąc się z jego wzrostu,
wagi, a nawet zainteresowań. Może było to trochę samolubne z jego strony, ale
jeżeli miał okazję, aby pozbyć się go zarówno z życia Julii, jak i ze swojego,
to zamierzał wykorzystać tę okazję. Nawet za cenę zepsutego nastroju w święta.
Niestety Julia nie przyjęła jego słów
dobrze i nie była mu za nie wcale wdzięczna. Zerwała się gwałtownie z podłogi,
czym wystraszyła biednego kota, i zrobiła coś, co bardzo rzadko się jej
zdarzało. Podniosła na Kubę głos.
— Dlaczego to robisz?! — zawołała, a w jej
oczach zalśniły łzy. Kuba nie wiedział tylko, czy były wywołane smutkiem, czy
złością. — Dlaczego wiecznie szukasz okazji, żeby go oczerniać? Wiedziałam, że
go nie lubisz, ale żeby aż tak?
Po tych słowach wybiegła z salonu i
zniknęła za drzwiami swojego pokoju. Przy stole zapanowała cisza, a Kuba nagle
poczuł się podle.
Myślał, że najgorszy w tym wszystkim był
wyraz bólu na twarzy Julii, ale wkrótce przekonał się, jak bardzo się mylił. Nie
przewidział bowiem, że w drugi dzień świąt ona i tak uda się na spotkanie z
Adamem jedynie po to, żeby tym razem osobiście przyłapać go na zdradzie. Nie
przewidział, że gdy będzie z tego spotkania wracała, jakiś kierowca straci
panowanie nad swoim samochodem na oblodzonej drodze i uderzy akurat w nią. Nie
przewidział, że Julia zginie na miejscu.
Gdyby było inaczej, niczego by jej wtedy
nie powiedział, łudząc się, że w ten sposób zapobiegnie tragedii. Ale, choć
płakał, przepraszał i obarczał się winą, nie mógł przecież przewidzieć
przyszłości ani zmienić przeszłości.
Po raz pierwszy zobaczył ducha Julii w następną
Wigilię. Nie wiedział, co wtedy tak właściwie skusiło go, żeby około godziny
dwudziestej trzeciej wyjść na zewnątrz i siedzieć na mrozie w ogrodowej
altance. Potem dziękował w duchu temu impulsowi, bo dzięki niemu otrzymał
najlepszy prezent, jaki mógł sobie wymarzyć. Jedyny prezent, na który w
późniejszych latach czekał z utęsknieniem.
Nagle w jego retrospekcyjne rozmyślania wdarł
się cichy, łagodny głos:
— Wesołych świąt.
Podniósł głowę i ujrzał stojącą przed nim
Julię. Wyglądała tak, jak w ostatni dzień swojego życia — miała na sobie pikowaną
kurtkę, sięgającą jej za kolana, spod której wystawał rąbek purpurowej
spódniczki, cieliste rajstopy i czarne kozaki. Czapka ze śmiesznie dużym pomponem
tkwiła na jej blond włosach zaplecionych w warkocz. Julia uśmiechała się
delikatnie, ale w jej oczach brakowało blasku, a na skórze kolorów. Pomijając
te dwa szczegóły, sprawiała wrażenie żywej i całkiem materialnej osoby. Kuba
wiedział, że to tylko pozory i cały ten czar prysnąłby, gdyby chciał ją
dotknąć. Podczas ich pierwszego takiego spotkania próbował to zrobić, próbował
ją przytulić, ale jego ciało przeszło przez nią na wylot, jakby była jedynie doskonałym
hologramem lub awatarem, które tak często oglądał w swoich ulubionych grach.
— Wzajemnie, siostra.
Julia skinęła głową i przysiadła obok
niego. Wyciągnęła przed siebie nogi, dłonie splotła na podołku i zapytała:
— Więc jak minął ci ostatni rok?
Starał się jak mógł, żeby w ciągu tej
jednej króciutkiej godziny opowiedzieć jej jak najwięcej, wybierając te tematy,
które najbardziej mogły ją interesować. Mówił jej więc o tym, że za kilka
tygodni czekała go studniówka, na którą zaprosił podobającą mu się od dawna dziewczynę
z równoległej klasy. O tym, że stan ich babci się pogorszył. O tym, że ich
najstarsza kuzynka spodziewa się dziecka. O tym, że wraz z rodzicami przygarnął
szczeniaka ze schroniska. O tym, że na przyszły rok została zaplanowana
premiera filmu na podstawie jednej z jej ulubionych książek, na który on
zamierzał się wybrać i przekazać jej potem, czy twórcy bardzo zepsuli tę
historię. Czasami przerywała jego monolog, żeby o coś go zapytać, za coś go
skarcić, udzielić mu rady, zaśmiać się albo trochę się z nim podrażnić. Tak jak
robiła to za życia. Nie mówiła za to w ogóle o sobie. Nie mogła. Miał do niej
wiele pytań i przez pierwsze dwa lata próbował je zadawać. Dlaczego zjawiała
się akurat przed nim? Dlaczego właśnie w ten dzień i o tej porze? Dlaczego
tylko na godzinę? Co działo się z nią przez pozostałą część roku? Zalał ją
potokiem tych, a także wielu innych pytań, lecz ona tylko zaciskała usta w
wąską linię i kręciła głową, powtarzając mu, że takich odpowiedzi żywi nie mogą
poznać. Przestał więc pytać, skupiając się na tym, co za tę cenę otrzymywał.
Liczyło się tylko to, że mógł z nią porozmawiać.
— A w zeszłym miesiącu… — zawahał się na
moment, nie wiedząc, czy powinien podzielić się ostatnią z informacji. W końcu,
pod czujnym spojrzeniem siostry, dał za wygraną. — Widziałem go przy twoim
grobie.
Julia milczała, a on nie potrafił niczego
wyczytać z jej twarzy. Po krótkiej chwili dodał cichszym głosem:
— Chyba wciąż czuje się trochę winny.
Tak jak ja, dodał w myślach.
Julia uśmiechnęła się, patrząc gdzieś w
dal.
— Niepotrzebnie. Akurat to nie było jego
winą. Ani nikogo innego.
Ostatnie słowa wypowiedziała z naciskiem,
zupełnie jakby czytała w jego myślach i chciała go pocieszyć.
Kuba skinął jedynie głową. Mogła mówić, co
chciała. Mogła wierzyć, w co chciała. Ale nie tak łatwo było wpłynąć na ten
cichy, acz uparty głosik w jego wnętrzu, który zrzucał na niego część
odpowiedzialności. Z wiekiem zrozumiał, że ów głosik był irracjonalny, ale nie
potrafił całkowicie go stłumić.
— Muszę już iść — oznajmiła Julia, wstając
bezszelestnie. Kuba również się podniósł i z zaskoczeniem zdał sobie sprawę, że
przewyższał ją wzrostem.
Przez chwilę stali w milczeniu, zwyczajnie
ciesząc się swoją obecnością. Kuba nie próbował jej zatrzymywać, wiedział
bowiem, że niezależnie od woli ich obojga, nie mogła ofiarować mu więcej czasu.
Zamiast tego patrzył na nią, próbując wyryć w pamięci jej obraz. Czasami
nawiedzał go strach, że z upływem czasu rysy jej twarzy zaczną zacierać się w
jego wspomnieniach, że zapomni jak brzmiał jej głos, jaki odcień miały jej włosy,
w jaki sposób gestykulowała podczas mówienia. Bał się, że gdy do tego dojdzie,
przestanie ją widywać. Już nie był w stanie stwierdzić, ile zależało od jego
wyobraźni — czy forma, którą przyjmowała podczas tych spotkań odpowiadała
rzeczywistości, czy była kształtowana przez jego umysł? Czy naprawdę z nim
rozmawiała, czy tylko słyszał jej głos w swojej głowie? Czy… naprawdę się
pojawiała?
Martwił się, że pewnego razu ktoś
zainteresuje się jego nagłym wyjściem i postanowi udać się za nim, a wtedy
okaże się, że siedział w altanie zupełnie sam.
Odsuwał od siebie te przerażające myśli,
spychał je w jak najdalszy zakątek rozumu. Nie chciał rozważać takich
ewentualności.
W końcu Julia skinęła głową.
— Do zobaczenia za rok, braciszku.
— Do zobaczenia — odparł po prostu.
Otworzyła usta, jak gdyby chciała
powiedzieć coś jeszcze, ale zrezygnowała. Posłała mu ostatni uśmiech, obróciła
się do niego plecami i zaczęła odchodzić. Widział, jak stawiała kolejne kroki,
a jednak nie pozostawiała na śniegu żadnych śladów. Czuł na sobie podmuchy
wiatru, a jednak jej ubranie i włosy nawet nie drgnęły. Potem pojawił się nagły,
oślepiający wręcz rozbłysk i cała jej sylwetka zniknęła, skurczając się do
postaci maleńkiego światełka. Złocista kuleczka wielkości ziarenka groszku
zawisła na moment w powietrzu, by ostatecznie pomknąć w kierunku ciemnego
nieba. Kuba długo wpatrywał się jeszcze w gwiazdy, szukając pośród nich
jakiegokolwiek śladu po swojej siostrze.
__________________________
Powyższe opowiadanie powstało pierwotnie na potrzeby konkursu, w którym brałam udział, ale doszłam do wniosku, że byłoby szkoda, gdybym nie podzieliła się nim z szerszym gronem czytelników. Mam więc nadzieję, że się Wam spodobało.
Przy okazji chciałabym życzyć Wam Wesołych, spokojnych i, przede wszystkim, zdrowych Świąt! Mam nadzieję, że spędzicie je przyjemnie i chociaż trochę wypoczniecie ♥
P.S. Jak już zapewne się domyślacie, druga część 4 pór roku, związana z jesienią, pojawi się z opóźnieniem.