Ariana | Blogger | X X

poniedziałek, 8 sierpnia 2022

Law School [recenzja]

 Cześć wszystkim! Dawno nie publikowałam recenzji serialu, dlatego dzisiaj przychodzę do Was z postem poświęconym koreańskiej dramie, która według mnie naprawdę zasługuje na uwagę.

Tytuł: 로스쿨 / Law School
Liczba odcinków: 16
Premiera: wiosna 2021
Gatunek: sensacja, kryminał, dramat
Kategoria wiekowa: 16+
[powyższe informacje pochodzą z platformy Netflix]
Zapowiedź:

Opis: Na wydziale prawa prestiżowej, południowokoreańskiej uczelni dochodzi do niezwykle ironicznego wydarzenia — w czasie symulacji procesu sądowego zamordowany zostaje jeden z nadzorujących ją profesorów. Zamieszana w sprawę grupa studentów ma się wkrótce przekonać, jak trudno nie tylko przetrwać na wybranym przez nich kierunku, ale także dotrzeć do prawdy i zawalczyć o sprawiedliwość.

Nie będę ukrywać, że Law School zaczęłam oglądać z powodu jednego z aktorów — Kim Beoma, którego polubiłam po obejrzeniu dramy Tale of the Nine Tailed i chciałam go zobaczyć w innej odsłonie. W żadnym razie jednak nie żałuję tego wyboru i stwierdzam, że jest to jeden z najlepszych seriali, jakie obejrzałam.

Przebrnięcie przez pierwszy odcinek okazało się dla mnie dość trudne ze względu na liczne przeskoki w czasie, mnogość wątków, bohaterów i wszelkich prawniczych elementów, lecz gdy tylko przyzwyczaiłam się do tego wszystkiego, serial wciągnął mnie bez reszty. Wbrew pozorom, fabuła skoncentrowana wokół jednej zbrodni nie jest wcale nudna, w czym pomaga przeplecenie jej pobocznymi wątkami odnoszącymi się do różnych, osobistych problemów poszczególnych postaci, a to z kolei pozwala także na lepsze zrozumienie ich postępowania, co w toku fabuły okazuje się bardzo cenne. Dodatkowo, w wielu odcinkach pojawiają się zaskakujące zwroty akcji, które świetnie wpływają na utrzymanie napięcia na odpowiednim poziomie.

Samo grono bohaterów jest zróżnicowane — zaliczają się do niego m.in.: były prokurator, będący surowym, ale dobrym nauczycielem; uzdolniony student prywatnie związany ze sprawą morderstwa; żonaty student medycyny; zaangażowana w życie swoich studentów wykładowczyni prowadząca poradnię prawną; studentka, która w przeszłości trafiła do poprawczaka i jej imienniczka podlegająca ciągłej presji rodziny składającej się z niemal samych sędziów. Każde z nich stojąc w obliczu nadrzędnej kwestii zbrodni, jednocześnie mierzy się z własnymi przeszkodami, które często odnoszą się do poważnych, aktualnych tematów (nie chcę spoilerować, dlatego nie będę się wdawać w szczegóły).

Na wyróżnienie, moim zdaniem, zasługuje relacja łącząca dwie postacie: Kang Sol A oraz Han Joon-hwiego (którego, tak na marginesie, gra wspomniany już przeze mnie Kim Beom). Spodobało mi się w niej to, że jest przykładem zdrowej, pozbawionej podtekstów przyjaźni damsko-męskiej. Na przestrzeni kolejnych odcinków Sol A i Joon-hwi okazują sobie nawzajem troskę, wsparcie, zaufanie i pomoc. Spędzają ze sobą dużo czasu, w tych dobrych, jak i złych chwilach, ucząc się, rozmyślając nad rozwiązaniem kolejnych problemów, odpoczywając i drażniąc się ze sobą, a wiedzą o sobie chyba więcej niż jakiekolwiek inne postacie. Bez dwóch zdań aktorzy spisali się na medal, wytwarzając między swoimi postaciami tak wyjątkowy rodzaj chemii (bez udziału elementów romantycznych), że oglądanie ich interakcji jest dla mnie czystą przyjemnością.

Po części z tą właśnie dwójką wiąże się jeszcze jeden ogromny plus tej dramy — nie jest ona romansem. Nie zrozumcie mnie źle, lubię dobre romanse. Miło jest jednak obejrzeć czasem coś, co nie koncentruje się na kwestiach miłosnych — a mam wrażenie, że większość koreańskich seriali to robi. Dlatego jestem wdzięczna twórcom Law School, że nie podjęli tego tropu, jednocześnie przedstawiając tak interesujące relacje między postaciami.

Serial ten jest dla mnie wyjątkowy z jeszcze jednego powodu — pomógł mi przetrwać moją ostatnią sesję na studiach. Oglądałam go w przerwach między zajęciami i nauką, a jego ścieżka dźwiękowa towarzyszyła mi podczas sporządzania notatek. Mogłam też wczuć się, przynajmniej częściowo, w ten specyficzny studencki klimat, który został całkiem nieźle oddany. Oczywiście moje studenckie doświadczenia znacznie różnią się od tych oglądanych w Law School, chociażby ze względu na inny rodzaj uczelni oraz kierunek, ale jak się okazuje, niektóre z tych doświadczeń są uniwersalne — jak problemy z podręcznikami/kserówkami, uczenie się do późna, żeby tylko jak najwięcej zapamiętać przed testem etc.

Podsumowując, drama Law School po prostu mnie zachwyciła i z całego serca polecam ją każdemu, do kogo przemawiają takie kryminalno-prawniczo-studencko-dramatyczne klimaty okraszone odpowiednią dozą komedii (bo i jej tutaj nie brakuje!). Jeżeli szukacie poważniejszego tytułu, przy którym można trochę pomyśleć, pośmiać się, posmucić, a nierzadko także oburzyć, to rozważcie sięgnięcie po Law School

P.S. Jestem w trakcie oglądania innej, popularnej dramy It's Okay to Not Be Okay, więc możliwe, że prędzej czy później także i o niej napiszę parę słów.


4 komentarze:

  1. Kolejna drama wleci na listę „do obejrzenia” <3 ja byłam na etapie healera teraz (wracałam do starych, ukochanych dram) <3

    OdpowiedzUsuń